Wyprawy KTR Sigma trochę dalej od domu

Inauguracja sezonu rowerowego KTR "Sigmy" Anno Domini 2015 r. - Centrum Turystyki Rowerowej w Mierzynie

Już dużo wcześniej Jola i Adam sygnalizowali o przygotowaniach do spotkania, rozpoczynającego sezon rowerowy klubu "Sigma". Wybadali teren, warunki zamieszkania, możliwości wspólnych posiłków, oraz przygotowali trasę na sobotę.

10 kwietnia (piątek) o różnych porach dnia - pogoda dopisała - przyjeżdżają wszyscy chętni, a na przywitanie robią przymusową rundę honorową, podczas której, zostali uwiecznieni na fotkach robionych poprzez gospodarza, na ten czas, Adama. Gospodyni w tej roli Jola, opasana fartuszkiem, rozprowadzała przybyłych po pokojach, oraz wyznaczyła termin wspólnego spotkania przy kominku.

Wieczorkiem, przy stole uczestnicy, wyluzowani i rozleniwieni także ciepełkiem buchającym od nagrzanego kominka wysłuchali historię tego miejsca od byłego dyrektora i nauczyciela. Po tym trochę oficjalnym wstępie gospodarze Jola i Adam przywitali nas słowami - witamy Was chlebem i solą i życzymy dobrej zabawy. Potem rozpoczęła się uczta. Rysiu Szulc wziął do ręki nóż i rozkroił potężny bochen chleba, który przyjechał tutaj właśnie dzięki niemu, prosto z rodzinnej piekarni. Do chleba najlepszy smalec w okolicy w wykonaniu Rysia Rurki oraz obowiązkowe ogórki a na słodko babka. Dla uatrakcyjnienia biesiady Jola przeprowadziła błyskawiczny konkurs, a nagrodzeni smakołykami dzielili się ze wszystkimi. Później hulanka, swawola i wspólne rozmowy rowerzystów - gdzie oni nie byli i co nie widzieli.

Sobota - nie wiem jakie mają znajomości tam u góry Jola i Adam, ale tak pięknej i ciepłej pogody w tym roku jeszcze nie było. Rano chrzest rowerów Geni, Joli i Magdy. Te spryciule kupiły sobie rowery ze wspomaganiem i obecnie najbardziej stroma górka to dla nich bułka z masłem. Adam przygotowany jak profesor poprowadził nas do Międzychodu, gdzie zwiedziliśmy Muzeum Regionalne, następnie przejechaliśmy obok Zbójeckiej Góry i tam był pierwszy przystanek. Kto chciał to wyjmował posiłek lub popitek a Adam wyjaśniał legendy z tym miejscem związane. Podczas jazdy na wale widoki na zakole Warty. Następnie Krobielewo i przerwana przez Wartę droga do widocznej po przeciwnej stronie wioski. Przed wojną po stronie niemieckiej był wybudowany najdłuższy drewniany most w Trzeciej Rzeszy - to dokładnie nam wyłożył Adam popierając fotkami z tego okresu. Powrót - zwiedzanie Kościoła i po mozolnym podjeździe - tylko trzy koleżanki z wiadomych powodów uśmiechnięte a reszta potwornie zmachana dojechaliśmy do Goraju. Po drodze zahaczyliśmy o jezioro - uwaga - Gertruda. Genia biła się w piersi aż huczało, że to nie jej własność - ale my wiemy swoje. Dojechaliśmy ponownie do Międzychodu i tam już indywidualnie powrót do bazy.

Wieczorem o 19.00 Jola i Adam podjęli nas gulaszem własnoręcznie zrobionym - palce lizać i następny wymyślony poprzez Jolę konkurs. Zdając sobie sprawę z powrotu, zabawa już nie trwała tak długo jak poprzednia i chwaląc gospodarzy poszliśmy spać.

Niedziela rano - widocznie ten dzień nie obejmowała już jurysdykcja Joli i Adama - było zimno i wietrznie, a po słowach gospodyni -"było miło ale się skończyło" rozjechaliśmy się do domów.

I ja tam byłem, miód i wino piłem. Zapraszamy do galerii.

©Michał