Wyprawy KTR Sigma trochę dalej od domu

Majówka z Ziemią obiecaną - Łódź

W ten długi weekend nastąpiło spotkanie sigmowców i sympatyków w mieście Łodzi. Dwanaście osób zapragnęło po przeczytaniu książki Wł. Reymonta i obejrzeniu filmu A. Wajdy "Ziemi obiecanej" naocznie zobaczyć i byłą i obecną Łódź. Baza w samym centrum miasta i według planu nakreślonego - nie ma potrzeby nawet zgadywać przez kogo - bo oczywiście Wiesię - sobota została przeznaczona na Łęczycę a resztę dni na miasto. Wieczorne spotkanie i rozmowy z braku pomieszczenia na holu, zostały przerwane ciszą nocną.

Rano, niebo zaciągnięte deszczowymi chmurami i niezły zimny prysznic od schroniska do stacji kolejowej. Humory nieco skwaszone poprawiały się z każdą godziną tak samo jak i pogoda. Słoneczko wyszło odganiając skłębione szare chmurzyska i ogrzały nasze zimne ciała. Romek w Łęczycy bo tam pojechaliśmy po wyjściu z wagonu wymienił nie po raz pierwszy dętkę, ponieważ powtórzył to jeszcze dwukrotnie w ciągu tych kilku dni. Pałac w Łęczycy jak wiele - ale najważniejsze to Boruta.

Tęgi diabeł w podaniu ludowym uhonorowany przez króla Władysława za pomoc przy wyciąganiu jego powozu z potężnego błociska. Wierząc w dobrą gwiazdę, poszedł na zabawę schował swoje diabelskie atrybuty, wziął w tany najpiękniejszą dziewczynę i tak się rozochocił że i ogon wyszedł i rogi się pokazały. Dziewoja bez namysłu sprała go deską aż diabełek dał nogę i schował w piekle. Morał wyszedł z tego dziwny - bo Boruta ma się dobrze - a piękna panna za swój zapaśniczy wyczyn nie znalazła chętnego do żeniaczki - i wcale się chłopom nie dziwię. Następnie wracając rowerami zahaczyliśmy o Piątek - geometryczny środek Polski i zaliczając 65 km dotarliśmy do schroniska.

Wiesia uzgodniła z kolegą mieszkającym w Łodzi oczywiście rowerzystą, że pobawi się w przewodnika będąc nomen omen przodownikiem Piotr Kolenda przyjechał punktualnie i cała wyprawa zaczęła się od martyrologii w czasie II wojny światowej. Miasto liczyło 250 tysięcy Żydów co stanowiło 1/3 ludności i zostało w czasie okupacji skupione na bardzo małej powierzchni przerobionej na getto. Zagęszczenie dramatyczne. Jeszcze bardziej zostali skupieni Cyganie - 5 tysięcy osób zostało w tłamszone w trzy nieduże dwupiętrowe bloki bez wody i ubikacji. W krótkim tempie wybuchł tyfus i dziesiątkował tych biednych ludzi. Finał był jednoznaczny - getta zostały z czasem zlikwidowane a mieszkańcy wywiezieni do obozów i prawie w całości straceni.

Zwiedziliśmy największy cmentarz żydowski w Europie. Potworne zaniedbanie, koszmarny widok przechylonych w różne strony macew, wszystko zarośnięte a na niektórych grobach solidne wyrośnięte drzewa. Dla nas przyzwyczajonych o maksymalną dbałość o groby widok wstrząsający i niezrozumiały. Jedynie mauzoleum Poznańskiego górujące nad tym szokującym cmentarzem przypomina o wielkości i zamożności byłych obywateli Łodzi.

Następnie był mały dworzec Radegast z rampą kolejową, skąd wywozili nieszczęśników do różnych obozów zagłady. Tym razem przewodnikiem była młoda osoba, zajmująca się profesjonalnie odnajdywaniem krewnych na zlecenie mieszkających obecnie w Izraelu i nie tylko, którzy wyjeżdżali transportami i słuch o nich ginął. Jawił się cały koszmar ówczesnego strasznego czasu.

Epilogiem i być może najbardziej zapamiętane będzie więzienie w starej fabryce, gdzie w przeddzień wyzwolenia hitlerowcy podpalili pomieszczenia a ratujących się ludzi zabijali. Nigdy nie mogę znaleźć słów na takie postępowanie - zbydlęcenie - to jeszcze delikatnie powiedziane. Naród szczycący się największą kulturą we współczesnej Europie, wychował morderców, sadystów i fanatycznych wykonawców poleceń przełożonych.

Obecnie potężne bloki fabryczne Poznańskiego i Scheiblera pięknie odnowione, służące jako hotele i apartamentowce są wizytówką miasta a porobione deptaki, różne domy handlowe i lokale dodają blasku i tworzą centra wypoczynku i rekreacji. Także ulica Piotrkowska fragmentami doskonale odnowiona robi wrażenie.

W sumie każdy może mieć mieszane uczucia. Pałace i obok czworaki, ładnie odnowiona fasada i podwórko pamiętające założenie miasta. Także pokaz z jednej z hal fabrycznych jakie warunki ówcześnie panowały powodowały przejście mrozu po plecach. Kobiety i dzieci pracujące po 12-14 godzin dziennie, potworny hałas powodujący po kilku latach kompletną głuchotę i wszechobecne pasy transmisyjne napędzające po kilkaset maszyn w jednym pomieszczeniu, powodujące makabryczne wypadki. Pensje głodowe - mówiąc dosadnie - żeby nie zdechnąć. Zamiast pieniędzy częściowo bony, które były honorowane tylko w sklepach właścicieli fabryk. Stąd niewyobrażalne fortuny i bliźniak - nędza.

©globrower

Wypis z Gazety Łódzkiej "Mauzoleum Poznańskiego"

Izrael Kalmanowicz Poznański, który zostawił w Łodzi potężną fabrykę, wspaniałe pałace, szpital noszący teraz imię doktora Sterlinga i kilka urodziwych kamienic, zmarł w 1900 roku. Trzy lata później rozpoczęła się budowa jego monumentalnego grobowca.

Poznański przez całe życie rywalizował z Karolem Scheiblerem. Wciąż starał się go prześcignąć, ale zawsze wymieniany był na drugim miejscu. Również jego pośmiertny pałac, wybudowany w alei głównej cmentarza żydowskiego na Bałutach, nie dorównuje klasą i pięknem neogotyckiej kaplicy rywala. Mauzoleum Poznańskiego do dziś uchodzi jednak za największy grobowiec żydowski na świecie. Nie sposób go pominąć spacerując po nekropolii przy ulicy Brackiej. To jednocześnie symbol bogactwa i pychy. Żydowska tradycja nie pozwala, by się przygotowywać do śmierci, a Poznański nie tylko zaplanował miejsce swojego pochówku, ale nawet zaakceptował projekt przyszłego grobowca. Ponoć widział kiedyś grób średniowiecznego rycerza i zapragnął mieć podobny, choć odpowiednio większy.

Ostatni "pałac" Poznańskiego zbudowano na planie koła o promieniu 9,5 metra. Projekt wykonał Adolf Zeligson, architekt, który pracował przy kilku innych obiektach należących do żydowskiego fabrykanta. Kolumny i potężne filary z szarego granitu podtrzymują masywny gzyms, na którym wspiera się ciężka kopuła. Kiedyś zdobiły ją spiżowe girlandy i wieńce w stylu secesyjnym, dziś został tylko potężny napis: Poznański. Plotka głosi, że jakiś robotnik widząc potężny grobowiec fabrykanta, stwierdził: "ten to sobie pożyje...".

Kopułę od wewnętrznej strony wypełnia piękna mozaika złożona z dwóch milionów różnokolorowych szkiełek. Ułożyła je znana firma wenecka Andrea Saviatiego. Przedstawia cztery palmy: ulubiony motyw żydowski - symbol obfitości i odkupienia. Wewnątrz grobowca znajdują się dwa sarkofagi z czerwonego marmuru: Izraela oraz Leonii z domu Hertz. Dziesięć lat temu, gdy cmentarz żydowski wzięto pod ochronę konserwatorską, wstawiono ozdobne kraty, by uchronić obiekt przed wandalami. Turyści odwiedzający Łódź obowiązkowo wędrują na bałucką nekropolię i chcą z bliska obejrzeć potężne mauzoleum najbogatszego żydowskiego fabrykanta Łodzi.