Wyprawy KTR Sigma trochę dalej od domu

Relalacje ze Zlotu Przodowników Turystyki Kolarskiej - relacja Michała

Do Wieżycy, Poznaniacy wyjeżdżali o różnych porach i dniach. Beata, Wiesia, Andrzej i ja wyjechaliśmy 17 maja o godz. 5.40 ze stacji Poznań do Tczewa. Jechaliśmy względnie wygodnie w wagonie rowerowym na całe 5 sztuk. Dosiadający się później rowerzyści stawiali już swoje pojazdy na korytarzu. Tczew - wyładunek, założenie ciężkich sakw i hajda do przodu. Andrzej nie byłby sobą, żeby nie zaliczyć największych wzniesień prowadzących leśnymi duktami o różnej nawierzchni, brukowanej, piaszczystej a przede wszystkim niemiłosiernie wyboistej.

Po pokonaniu 60 kilometrów zastaliśmy piękny ośrodek całkowicie pusty -wszyscy wyjechali do Kartuz na otwarcie zlotu. Około 480 kobiet, dzieci i mężczyzn zaludniło jak wcześniej zaznaczyłem piękny ośrodek o nazwie "Wieżyca". Wieczory przy ognisku raz ze sponsorowaną grochówką, raz z kiełbasą podsmażaną na długich kijach. Zabawiała nas kapela kaszubska, a w dniach następnych muzyka dyskotekowa.

Wyjazdy codziennie po 60 kilometrów i więcej i zwiedzanie naprawdę ciekawej a nawet fascynującej przyrody Szwajcarii Kaszubskiej. Zwiedziliśmy w Chmielnie wyroby ceramiki Neclów, nieskończony zamek z koszmarnym betonowym opłotowaniem, po drodze hiszpańska corrida z polską krową i doskonałe domowe wypieki znalezione w sklepie i skrzętnie zjedzone co do ostatniej kruszynki. Szymbark - główna atrakcja - dom postawiony na kominie. Skosy, chodzenie po suficie, meble na górze powodują niezłe zachwianie błędnika. Także była eksponowana cała gama różnych domków z drewna na sprzedaż.

W tym biznesowym raju może szokujące i nie na miejscu oryginalne wagony bydlęce, parowóz na szerokie tory, ziemianka a także rzeczywisty dom sprowadzony z nad Bajkału całe 8100 kilometrów od obecnego miejsca. Szokujące bo historia opowiada o polskich dzieciach a także całych rodzinach wywożonych w nieludzkich warunkach na nieludzką ziemię - Sybir.

Zaliczyliśmy także przełom Raduni oczywiście pieszo pokonując niezwykle trudny teren. Byliśmy w Kartuzach, zwiedziliśmy dawną posiadłość rodziny Wybickich (ten od hymnu) z przyległym labiryntem zrobionym z żywopłotów. Na zakończenie zaliczyliśmy najwyższy szczyt z wieżą widokową Wieżyca(najwyższe wzniesienie na niżu środkowo europejskim). Po czterech dniach w środę pakowanie, sakwy na rower i prosto do przodu na Władysławowo. Po drodze Wejherowo - następna sponsorowana grochówka a przez całe 90 kilometrów jazda pod ostry a nad samym morzem porywisty wiatr. Następny piękny ośrodek położony blisko morza naprzeciwko słynnego ośrodka "Cetniewo". Zwiedanie Helu - trasa rowerowa 50 kilometrów, powrót pociągiem i następnie Jastrzębia Góra i powrót przez Rozewie. Latarnia morska, a nad samym morzem wysoki klif zabierany systematycznie przez morze oraz ciekawostka - spadochroniarze szybujący wzdłuż klifu bez silników. Dobry zawodnik wykorzystując wznoszące prądy powietrzne i wykonując ósemki może latać bez końca.

W piątek wyjazd i zwiedzanie Gdyni oraz spektakularny przejazd wszystkich uczestników ulicą Świętojańską pod ochroną policji. Widok imponujący bo 3/4 najsłynniejszej ulicy Gdyni zostało zaanektowane przez kolorowo ubranych rowerzystów. Powrót w niedzielę i najsłabszy punkt programu nie z winy organizatorów lecz PKP. Na stacji Władysławowo stawiło się 60 rowerzystów oczywiście z pojazdami. Widok nawet wspaniały do momentu przyjazdu pociągu. Zdumienie na twarzach wywołało pojawienie się szynobusu. Cały skład był węższy od czekających. Załadunek już był majstersztykiem samym w sobie a wyjazd opóźniały wystające części rowerów nie dające możliwości zamknięcia drzwi. Jak uczestnicy dopchali to żelastwo zostanie słodką tajemnicą, ale generalnie wszystkie rowery były w dobrym stanie. Dojazd do Gdyni przeładunek do wymarzonego i porządnego wagonu rowerowego wraz z miejscami siedzącymi dla pasażerów.

Ogólnie pogoda była słoneczna, wiał dość ostry i zimny wiatr. Przy mocno górzystej rzeźbie terenu aura jak najbardziej sprzyjająca. Organizacja bez żadnych zastrzeżeń, wszystko pasowało. Trasy opisane perfekcyjnie, łatwe do odczytania nawet dla laika. Wykorzystano wszystkie walory turystyczno-krajoznawcze rejonu Szwajcarii Kaszubskiej i terenów nadmorskich. Codziennie ognisko, możliwość potańczenia, a raz doskonały wieczór przy udziale miejscowego barda. Sumując i ja tam byłem miód i wino piłem a przede wszystkim oddychałem świeżym morskim powietrzem.

©Michał