Wyprawy KTR Sigma bliżej domu

Koziołki III "Twierdza Poznań"

Tak jak deszcz meteorytów, który spadł na Ural spowodował potężne zamieszanie, tak w Poznaniu przy ulicy Torowej, zrobiła to stu osobowa grupa rowerzystów przybywając na cykliczne spotkanie pt. Wiosna z Koziołkami w dniach 17-19.05.2013. Trzy dni fetowania i dopieszczania przyjezdnych przez członków Klubu Sigma a głównie przez sprawcę całego zamieszania, Wiesię Kil.

W piątek 17 maja przyjezdni zameldowali się w hotelu i o godzinie 18:30 specjalnie zamówionym przegubowym miejskim autobusem zostali zawiezieni na nowo wybudowany dla potrzeb Euro - stadion piłkarski. Sam stadion na zewnątrz z wyglądu mało imponujący, w środku robi duże wrażenie i da się odczuć powiew wielkiego footbolu i święta piłkarskiego. Na każdy występ - nawet słabej drużyny, poznaniacy szczelnie zapełniają całą arenę i mają opinie najwierniejszych fanów ukochanego Kolejorza. Lech nie zawsze odpłaca się piękną grą, a jednak nie zraża to kibiców i ławki są zawsze pełne. Powrót już o późnej porze i zaproszenie na bamberską kolację - pyry z gzikiem. Przy ognisku w domowej atmosferze każdy mógł zjeść ile chciał, bo gospodarze towaru nie żałowali.

W sobotę 18 maja według precyzyjnie nakreślonego planu przez komandor Wiesię wszyscy uczestnicy wyjechali rowerami na zwiedzanie fortów - był to dzień poświęcony fortyfikacjom, militariom i całej strukturze obronnej Poznania powstałej za panowania Prusaków. Pierwszą zwiedzaną częścią Twierdzy Poznań był najlepiej zachowany wielki fort artyleryjski -fort III Graf Kirchbach usytuowany na terenie nowego ZOO. Rowerzyści podzieleni na grupy, prowadzeni przez przewodników z Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Fortyfikacji podziwiali inżynieryjny kunszt zbudowanych różnych obiektów i rozwiązań jakże ważnych jak naturalna wentylacja czy komunikacja łącząca budynki. Stanowiska ogniowe obejmowały swym zasięgiem następne planowo pobudowane forty tworzące wokół Poznania linię ognia nie do przejścia.

Fort Winary "Cytadela" największy fort artyleryjski w Europie. W czasie zdobywania go przez wojska radzieckie, poznaniacy zmuszeni siłą, posiadając mizerne uzbrojenie lub wcale, byli w awangardzie atakujących gdzie ponieśli ogromne straty. Po wojnie nad tym terenem była zauważalna ogromna gwiazda radziecka, opiewająca tryumf wojsk sowieckich nad germańcem. Po 1989 roku Poznaniacy z ogromną ulgą zdjęli symbol ucisku, okupacji i bardzo ponurych wspomnień. Obecnie jest to duży zadbany park z cmentarzami, muzeami różnego rodzaju broni i sprzętu, a także punkty rekreacyjne i wypoczynkowe.

Następny fort Va -Bonin niedawno odgruzowany przez członków Stowarzyszenia Miłośników Fortyfikacji "Kernwerk", poubieranych w mundury pruskie, posiadających dużą wiedzę, poprowadzili brawurowo cyklistów po uprzątniętym terenie opowiadając fakty i anegdoty związane z życiem żołnierzy i oficerów tam przebywających. Na miejsce dowieziony został obiad i wszyscy otrzymali dwudaniowy posiłek, który spożyli oczywiście przy stołach w ciemnych i wilgotnych korytarzach fortu - taki drobny pokaz życia ówczesnych wojaków. To był ostatni zwiedzany Fort z wielu które otaczają Poznań. Dalej stu osobowa grupa rowerzystów przejechała ścieżkami rowerowymi wzdłuż ul. Mieszka I, Al. Solidarność, Niestachowską , Przybyszewskiego do Ronda Jeziorańskiego - dalej już trzeba było jechać bocznymi uliczkami obok Areny aż do Hetmańskiej i znowu na ścieżkę (ale ulga) aż do Zegrza. Na bazę dotarliśmy przez Minikowo i Pokrzywno pokonując 48 km.

Przyjazd na miejsce zlotu - tam powitała naszych kolarzy muzyka, rozpalone ognisko i potężny grill - duma i pomysł komandora Wiesi. I jak zwykle jedzenia nie mogło zabraknąć i nie zabrakło. Kiełbaski z rusztu smakowały doskonale do tego smażone pyrki, ogórki i konserwowa papryka. Przetwory konserwowe dane hojnie przez sponsora p.Marię z firmy RSP "Dąbrówka" uzupełniały dobrze wieczorne menu. Pełnię smaku uzupełniło piwo z browaru Fortuna lane z dystrybutora ofiarowane przez Browar mieszczący się w Miłosławiu. Zabawa, tańce i rozmowy. Świetnie bawiło się szwedzkie małżeństwo - oczywiście cykliści, będące pod opieką Joli. Jola dbając o samopoczucie współczesnych wikingów znalazła im rowerzystę, który pracując w Norwegii, mówiący świetnie tym językiem, podobnym do szwedzkiego został zaangażowany jako tłumacz. Także Helmut - Niemiec miał wsparcie w Józku znającego niemiecki i doskonale się bawił.

Na pytanie do kogokolwiek, dlaczego przyjechał - odpowiedź była jedna - impreza świetnie przygotowana tak jak poprzednie i fajna zabawa.

Dzień zakończenia zlotu i spotkanie przy pełnym słońcu punktualnie o godz 9 rano Komador Wiesia Kil poprosiła Ewę o podsumowanie konkursu o wiedzy i wyczytanie zwycięzcy. Resztę konkursów omówiła Wiesia wręczając różne nagrody i pozując do wspólnych zdjęć. Dodatkowe nagrody otrzymali, najmłodsza uczestniczka oraz najstarszy uczestnik.

Po zakończeniu dla chętnych odbyła się jeszcze wycieczka rowerowa prowadzona przez Andrzeja do Kórnika, a w drodze powrotnej zahaczyli o Tulce - Sanktuarium Maryjne.

Dziękuję wszystkim sigmowcom za pomoc, uśmiech, stanowczość i dobrą zabawę. Na szczęście dla wszystkich obyło się bez żadnych niestrawności i wypadków. Zapraszamy do galerii.

©Michał