Wyprawy KTR Sigma trochę dalej od domu

UECT - Holandia - Meppel 09 do 16 lipca 2022 r.

Próby zorganizowania UECT na Bałkanach, niestety ze względu na pandemię wirusa, były dwukrotnie odwołane i ostatecznie znalazło lokum w holenderskim mieście Meppel. Wcześniej zgłosiła się Belgia, ale wierząc w przesądy nazwane plagami egipskimi - Belgię nawiedziła powódź, a być może bardziej niechęć przyszłych organizatorów - każdy może wybrać odpowiedni dla siebie wariant. Ostatecznie ratunkowo przygotowano Niderlandy - i tu ciekawostka - to państwo nie należy do UECT. UECT to po polsku Europejski Tydzień Turystyki Rowerowej, a w oryginale Union Europeenne De Cycloturisme, lub po angielsku European Union Of Cycle Touring. Do rzeczy - przyjechało ponad tysiąc Francuzów, 211 Polaków i po kilku przedstawicieli znanych europejskich krajów - Niderlandy reprezentowało aż dwóch rowerzystów - w kraju kochającym rowery.

Wiesia w bezprzykładny sposób szukając w internecie najlepsze miejsce do wynajęcia miejsca dla 8 osób poświęciła na to pół roku i znalazła dwa miejsca - domek dla wszystkich w bardzo przystępnej cenie, a w razie awarii pokój dla nas. Zabukowała miejsca z możliwością odwołania. Niestety Wiesiu J. najbardziej zaangażowany w wyjazd, musiał ze względów rodzinnych zrezygnować i wszystko się rozpadło. Dla nas została wcześniej wspomniana agroturystyka w Kolderveen 70, a domek został odwołany. Koszt pobytu wyniósł 409 euro - duży pokój z aneksem kuchennym doskonale wyposażonym i naturalnie łazienka. Jedyny słaby punkt to 6 kilometrowa odległość od bazy, dla nas mało uciążliwy biorąc pod uwagę wspaniałe dróżki, drogi, autostrady rowerowe.

Od 9 do 16 lipca 2022 roku, podczas europejskiego tygodnia UECT, turyści rowerowi z całej Europy byli witani w Meppel, to miasto liczące 34 000 mieszkańców, położone w prowincji Drenthe, w północno-zachodniej części Holandii. Od granicy z Niemcami dzieli ją tylko 75 km, a od Morza Północnego 50 km. Prowincja Drenthe oferuje typowy holenderski krajobraz z kanałami, wiatrakami, saksońskimi farmami i wieloma malowniczymi wioskami, takimi jak Giethoorn (Wenecja Północy) znajduje się w odległości 10 km od Meppel. Meppel to historyczne miasto założone w 1442 roku. Obecność licznych kanałów sprawiła, że miasto zyskało przydomek Klein-Amsterdam.

W dzień przyjazdu zarejestrowaliśmy się, przywitaliśmy starych znajomych i nie mając nic do roboty zwiedziliśmy dokładnie miasto - ze względu na rozmiary nie było to trudne. Dostaliśmy różne instrukcje oraz rozpiskę wszystkich tras - do wyboru 40 km, 70 km i powyżej 100 kilometrów na wszystkie dni pobytu. Następnie, a była to niedzielna trasa została wyznaczona do Giethoorn (Wenecja Północy). Rozpadało się i z Wiesią postanowiliśmy odłożyć tą trasę na inny dzień. Dla nas wyszło kapitalnie, zmoczeni rowerzyści - było zimno - a oni w ogromnej masie -przejeżdżali akurat obok naszej agroturystyki,(tak prowadziła trasa). Widok jadących aż po horyzont cyklistów zadziwiał, co jednak powodowało potężne zatory, spowalniało jazdę już na miejscu, gdzie dróżki rowerowe zwężały się, przejazd przez wąziutkie mostki tylko pojedynczo. Robienie zdjęć w tych warunkach spotykało się z dezaprobatą pozostałych. Po południu - przestało padać - nastąpiło uroczyste powitanie wszystkich przybyłych, w centralnym punkcie miasta przez organizatorów. Od początku istnienia UECT wszystkie przemowy były wygłaszane i przetłumaczone na dwa języki - francuski i angielski. Od tego dnia miła niespodzianka, tłumaczenie było także w języku polskim, jak i wszystkie materiały zlotu.

Ranek przywitał nas słońcem i bardzo rześkim powietrzem. Podziw dla dróg rowerowych wykonanych z cegły, doskonałego asfaltu, a na dobicie z płyt betonowych doskonale spasowanych, przeradzał nasz podziw w euforię, która nie opuściła nas do ostatniego metra . R-e-w-e-l-a-c-j-a. Wypad do Giethoorn (Wenecji Północy) - Holandia to kraj poprzecinany różnymi kanałami, wąskie, szerokie a wszystkie fantastycznie zadbane. Właśnie zwiedzane miejsca - schludne domki pokryte głównie strzechą, bajeczne ogrody z dominacją hortensji, wąskie i wysokie wykonane z drewna mosty łączące te domki z lądem i cumujące łodzie - sielski obrazek w wykonaniu ludzi, bo tylko oni mogli takie piękno stworzyć. Po drodze śluzy, mosty zwodzone, obrotowe - to wszystko dopieszczone i wykonane na lata.(zdjęcie nr4) Następne wyjazdy to objazd parków, pól i łąk, gdzie krowy o różnej maści - ciekawostką były krowy brązowo-czarne otoczone na środku białym pasem - jak malowane, także owce, dzikie gęsi, czaple, żurawie nie bojące się przejeżdżających. Fajnie wyglądały autostrady rowerowe na wałach, (betonowe, o idealnie spasowanej powierzchni) wzdłuż parometrowego rowu, wypełnionego po brzegi wodą, a po obu stronach jak okiem sięgnąć kilkumetrowa depresja. Co jak spadnie nawałnica deszczu, chyba panują nad tym.

A teraz ciekawostki - w 1999 roku wprowadzono zakaz polowania na ptactwo wodne. Z 2005 do 2020 roku, ze 130 tysięcy populacja gęgawy wzrosła do 400 tysięcy. Bunt rolników i dopuszczono do odstrzału.

Holandia cieszy się łagodniejszym klimatem niż Polska i wypas bydła na łąkach jest możliwy cały rok. Z tej dogodności korzysta 84% producentów mleka i wołowiny. Bydło mleczne, jak dobrze wytrenowane wojsko, opuszcza o pewnej porze łąkę, i w karnym szeregu ustawia się w odpowiednio przystosowanej oborze do wydojenia. Obecnie w Unii są sekowani za ilość bydła produkującego metan - a to ci mecyje.

Kontrapasy popularne w miastach i miasteczkach - tak znienawidzone w Polsce, tam świetnie zdają egzamin.

Ostatni dzień uroczyste pożegnanie i kto wykupił talon na pożegnalny wieczór - mógł być ufetowany. Jedzenia i picia do woli. Jednak oszczędni Holendrzy, ani razu nie zaproponowali posmakować ich słynnych na cały świat serów - bali się o kradzież tajemnicy wyrobu ? myślę że tak.

Jużtradycyjnie wyjeżdżając na UECT - oprócz tego co zorganizował nam organizator, korzystając z przyjazdu, jeszcze tydzień poświęcamy lepszemu poznaniu Niderlandów.

Na kilka dni dotarliśmy do Lejdy - miasto Rembrandta, jako baza wypadowa do Hagi, Amsterdamu i Rotterdamu. Miasto jak wszystkie w Holandii, zadbane, pełne, kanałów, kwiatów i zieleni i to co będę miał w pamięci - drogi rowerowe - wjeżdżając na rondo miejskie z zaznaczonym pasem rowerowym, to rowerzysta ma pierwszeństwo. W niektórych przypadkach są postawione znaki podporządkowania - cały czas mówimy o drogach tylko dla cyklistów.

Następny dzień dotarliśmy do Hagi i nadmorskiego kurortu Sheveningen. Haga stała się centrum o randze międzynarodowej, znajdują się w niej między innymi siedziby Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości, Międzynarodowego Trybunału Karnego, Międzynarodowego Instytutu Statystycznego, Międzynarodowego Centrum Prasowego, Europejskiego Urzędu Policji (Europol). W Hadze odbywały się konferencje międzynarodowe, na których zawarto Konwencje haskie. I tam po raz pierwszy powiewała jedyna flaga Unii Europejskiej, a wszystkie flagi i to nader często miały barwy tylko Holenderskie - i to nas nazywają nazistami.

W drugim dniu dotarliśmy do Amsterdamu. Amsterdam położony jest nad rzekami Amstel i IJ oraz licznymi kanałami (160) - cztery największe w kształcie półksiężyców usytuowane niemalże równolegle do siebie to: Herengracht (położony najbardziej centralnie), Keizersgracht i Prinsengracht. Z nimi łączą się promieniście mniejsze kanały, tworząc sieć wodną dzielącą miasto na liczne wyspy, dlatego Amsterdam nazywany jest często Wenecją Północy. Amsterdam położony jest częściowo poniżej poziomu morza. Jest największym miastem Holandii, dużym ośrodkiem przemysłowym, drugim po Rotterdamie portem handlowym Holandii (dostępnym dla statków oceanicznych), połączonym kanałami z Morzem Północnym i Renem. Ważny ośrodek naukowy (2 uniwersytety, Królewski Instytut Tropikalny). W mieście tym widać ogrom pracy tam włożony i widoczne tego efekty - jest co podziwiać. Przyrównując Wenecję do Amsterdamu, to domy bez tynku, brudne - takie taplające się w wodzie rudery - lada chwila gotowe wywinąć kozła.

Pamiętny dzień wyjazdu do Rotterdamu - temperatura sięgała 40 stopni Celsjusza. Mając tylko ten dzień do dyspozycji pokonaliśmy 70 kilometrów i ledwie żywi dotarliśmy do miejsca pobytu. Ale pal licho - musieliśmy to miasto zobaczyć. Swego rodzaju wizytówką Rotterdamu jest most wiszący Erasmusbrug. Otwarty 6 września 1996 roku przez królową Beatrycze łączy południowe i północne dzielnice miasta, rozdzielone przez rzekę Nowa Moza. Jego nazwa Erasmusbrug pochodzi od największego z rotterdamczyków - Erazma, jednego z czołowych humanistów renesansu. Jego najsłynniejsza filozofia głosiła, że człowiek z natury jest dobry, zło zaś pochodzi z niewiedzy. Przy niskiej zabudowie Amsterdamu i dużej części Hagi to Rotterdam jest miastem wieżowców.

A teraz podsumowanie dróg rowerowych. Otaczają w całości miasta od wjazdu do centrum, obejmują najmniejsze uliczki, są perfekcyjnie wykonane - tyle i tylko tyle. Wszędzie, ale dosłownie wszędzie zabezpieczone rowery, przewaga starych ,prościutkich, na pewno tanich a generalnie brzydkich. Na stacjach kolejowych, ze względu na ilość poustawiane piętrowo - jak dany użytkownik się w tym wszystkim łapie - ich tajemnica.

Na pożegnanie zwiedziliśmy Kinderdijk to niewielkie, lecz bardzo sławne miasteczko. Według wielu to właśnie tutaj znajdują się najładniejsze wiatraki w całej Holandii, które to w 1997 roku zostały wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Jest to istna wizytówka tego kraju, miejsce, które każdy turysta chce odwiedzić. zdjęcie nr10 Po drodze zaintrygowała nas niewiarygodna budowla - wyglądała jak potężna rakieta postawiona na rusztowaniu w kierunku nieba. Zboczyliśmy z trasy nadrobiliśmy 30 kilometrów i znaleźliśmy się u podnóża tego dziwactwa. Na depresji zbudowano szczelnie zamknięty stok narciarski - dużo większy niż stok na Malcie. Na zewnątrz upał, w środku -4 stopnie Celsjusza i oryginalny śnieg. Mógłbym jeszcze opisać niejedno, ale już tak mam obawy, czy ktoś to w całości przeczyta.

P.s. Byliśmy świadkami jak powstają nowe poldery, Na początku są budowane kilkumetrowe wały a w środku skanalizowana woda. Następnie oddzielone tereny, po jednej i drugiej stronie są osuszane i tam powstaje cała irygacyjna sieć do usunięcia nadmiaru wody. Na obszarach które przez wieki osuszano mieszkają dzisiaj miliony ludzi. Jadąc z Rotterdamu do Amsterdamu nie jesteśmy w stanie spostrzec, że ten kraj znajduje się kilka metrów pod poziomem morza. W 1729 roku duży polder Beemster został poddany osuszeniu. Był to obszar jeziora Beemster koło Zaanse Schans. Aż 629 wiatraków wypompowywało przez długie lata wodę do morza. Największe poldery wydzierane były morzu, ale także duża część obszaru dzisiejszej Holandii leży na byłych płytkich śródlądowych jezior lub rozlewisk rzek. Holandia liczy ok. 4 tys. polderów; najmniejsze poldery mają hektar powierzchni a największym jest wschodnia część prowincji Flevoland o powierzchni 54.000 hektarów. Zresztą cała prowincja Flevoland (Rzymianie nazwali ten obszar Flevo) jest właśnie osuszonym polderem który do 1932 r. był zatoką Morza Północnego zwanego przez Holendrów Zuiderzee (Morze Południowe).

Dawniej Holendrzy budowali dom w połączeniu ze stodołą i wielu z nich pozostało wiernym tym budowlą do dzisiaj, z malutką różnicą - obecnie to potężne i nowoczesne hangary w wielu wypadkach pokrytych strzechą.

Dzięki całorocznemu wypasowi krów na łąkach, jakość mleka jest rewelacyjna a produkty mleczne z niej robione, zwłaszcza sery są doskonałe.

Rowy melioracyjne są systematycznie oczyszczane, a muł z dna użyźnia a także podwyższa łąkę.

Holendrzy to naród wysoki i szczupły. Z Wiesią wysnuliśmy tezę, że z powodu tak bagnistych terenów, aby nie utonąć musieli mieć długie nogi - przyznacie, że coś w tym jest.

Autostrady mocno obciążone, czyli Holender z punktu do punktu używa samochodu, zmienia go na rogatkach miast na rower i dzięki temu ruch w centrum stabilny a nawet mały.

Pałac królewski, Huis Ten Bosch zbudowany w XVII wieku pałac jest obecnie jedną z oficjalnych siedzib urzędowych królewskiej rodziny w Hadze. Mieszka tu ulubienica mieszkańców Holandii - księżna Beatrix. Niestety Huis ten Bosch nie jest dostępny dla zwiedzających, ale warto wybrać się na przechadzkę w jego okolice aby przyjrzeć mu się z zewnątrz i poczuć iście królewską i podniosłą atmosferę tego miejsca. I tutaj jest szkopuł - jadąc rowerami z Leidy do Hagi natrafiliśmy na ten zamek od strony parku otoczony mocną siatką zwieńczoną drutem kolczastym, potężną kutą spiżową bramą, głęboką fosą i strażnikami po obu stronach bramy - od strony miasta roślinność szczelnie zasłania zamek - jest co podziwiać.

Corpus, W obiekcie nie ma żadnych instrukcji ani tabliczek informacyjnych - każdy odwiedzający otrzymuje przy wejściu osobistego przewodnika audio, dzięki któremu wie on w jakim organie się znajduje i co w danej chwili ogląda. Podróż zaczyna się od kolana, i prowadzi poprzez różne ludzkie narządy, jak macica, jelita, płuca, serce, jama ustna, nos, ucho i ostatecznie mózg. CORPUS mieści się w ośmiopiętrowym budynku, przy którym "siedzi" 35-metrowy model ludzkiego ciała, a oficjalnie otwarty został w marcu 2008 roku przez ówczesną królową Beatrix. Może to dla nas nie było to wielkie przeżycie - ale zaimponował rozmach przedsięwzięcia - tak jak nartostostrada.

Park miniatur Madurodam jest właściwie idealnym punktem startowym do dalszego zwiedzania Holandii - sam ocenisz co byś chciał zobaczyć w "naturalnych" rozmiarach. Park zawiera wszystkie atrakcje Holandii w sakli 1:25 łącznie z lotniskiem i siecią kolei kursującą po tym mini-państwie Niderlandów. Park jest wyśmienitą rozrywką dla dorosłych a szczególnie dla dzieci i choć wstęp kosztuje dla dorosłych 22 euro (2022) to nikt wydatku nie pożałuje i polskich turystów spotkasz tam zawsze. Do biletu dołączony jest plan parku także w języku polskim. Mimo, że park jest obszarowo niewielki to należy przeznaczyć co najmniej 6 godzin na zwiedzanie, szczególnie z dziećmi.galerii.

©Michał