Wyprawy KTR Sigma trochę dalej od domu
Relacja Joli i Adama z wyprawy rowerowej Szlakiem Orlich Gniazd i Ojcowski Park Narodowy 16 - 26.06.2021
W zeszłym roku robiąc plany wyjazdowe na 2021r. szukaliśmy ciekawego miejsca, które można by połączyć ze zwiedzaniem Parku Narodowego, w którym jeszcze nie byliśmy. W ten sposób zrodził się pomysł, by jechać do Ojcowskiego Parku Narodowego, a przy okazji przejechać rowerowy Szlak Orlich Gniazd. Z uwagi na kilka miejsc interesujących nas dodatkowo nasza trasa czasami odbiegała od wyznaczonego szlaku rowerowego. Już w ubiegłym roku robiliśmy rezerwację noclegów zdając sobie sprawę z ryzyka jakie niesie stan epidemii. I tak 19 czerwca o godzinie 6.05 wysiedliśmy w Częstochowie z pociągu. Na Jasnej Górze rozpoczęła się nasza przygoda. Ponieważ zależało nam, aby zdążyć jeszcze w tym samym dniu zwiedzić zamek w Bobolicach, gdzie też mieliśmy nocleg - to skróciliśmy odcinek pomiędzy Częstochową, a Olsztynem. Do Olsztyna wjeżdżaliśmy drogą krajową 46. Dzięki temu już z daleka na wysokiej górze wyłoniły się mury zamku. I pierwsze nasze przerażenie - ciężkie sakwy, a do pokonania takie wzniesienie. Rowery zostawiliśmy przy kramie z pamiątkami i dalej poszliśmy pieszo. Obeszliśmy rozległe wzniesienie ze sporymi pozostałościami zamku. Pogoda dopisywała, a temperatura aż nadto. Przed nami rozpościerały się piękne widoki To był nasz pierwszy "zdobyty" zamek więc szczególnie utkwił nam w pamięci. Już wtedy wiedzieliśmy, że nie będzie łatwo realizować nasze plany.
Dalej już tym razem czerwonym szlakiem rowerowym pojechaliśmy do Złotego Potoku. Zwiedziliśmy muzeum - dom w którym urodził się Zygmunt Krasiński. Stojący obok Pałac Raczyńskich jest niedostępny. Dalej zatrzymaliśmy się przy Grocie Niedźwiedzia, ale niedźwiedzia nie było. Przez nieuwagę ominęliśmy Źródło Spełnionych Marzeń i teraz nie wiemy co z naszymi marzeniami :). Planowaliśmy zjeść pstrąga w pstrągarni ale szlak ją omija, a czas nie pozwalał na cofanie się i szukanie. Kolejne ruiny to Ostrężnik. Szczątkowe mury ukryte w lesie na wysokiej skale. W czasie gdy my się wspinaliśmy na zamek, w knajpce Dworek Ostrężnik przygotowywali nam obiadowego pstrąga. Nową ścieżką asfaltową przez Czatachowo dojechaliśmy do Przewodziszowic. Do strażnicy odbijamy w lewo i oczywiście cały czas pod górkę. Ze strażnicy jedziemy do Żarek. Tam odwiedzamy Sanktuarium Matki Boskiej Leśniowskiej. W Muzeum Stary Młyn bierzemy tylko pieczątkę, przejeżdżamy koło kamiennych stodół i nowo wybudowaną ścieżką asfaltową prujemy do Mirowa. Zamek w Mirowie obecnie rekonstruuje się, a kolejny w Bobolicach już jest zrekonstruowany. Zdążyliśmy dojechać i mogliśmy ze spokojem go zwiedzić. Był to pierwszy zamek na naszej trasie z wyposażonymi komnatami. W Bobolicach mieliśmy pierwszy zasłużony nocleg.
Kolejny dzień - niedziela. Pierwszy etap to Rezerwat Góra Zborów, ale po drodze jeszcze nieplanowane wywierzyska rzeki Białki. Rezerwat oczywiście bez rowerów zwiedzaliśmy na początku sami, a potem dołączyliśmy do wesołej wycieczki seniorów z przewodnikiem. Dzięki temu dowiedzieliśmy się wielu ciekawych rzeczy. Nie udało nam się zwiedzić Jaskini Głębokiej. Trzeba by zrobić wcześniejszą rezerwację lub długo czekać na pierwsze wolne wejście. Dalej Zamek Morsko "Bąkowiec" - koniec XIV w. zniekształcony przez dobudówki ośrodka górniczego. Na szlaku byliśmy na mszy w Sanktuarium Matki Boskiej Skarżyckiej - kościół z białego kamienia. Ze Skarżyc podjazd, a właściwie wpych na Górę Chełm nową ścieżką. Na szczycie warto obejrzeć się do tyłu i zobaczyć skałę Okiennik Wielki. Dalej stromymi podjazdami i zjazdami do Kromołowa. Tam szczególne miejsce dla Poznaniaków i nadwarciańskich mieszkańców - Główne Źródło Rzeki Warty wypływające spod kapliczki pw. św. Nepomucena. Przez Bzów docieramy do Ogrodzieńca. Potężny zamek. Zanim do niego doszliśmy minęliśmy długi szereg kramów i mnóstwo ludzi, ale to pewnie dlatego, że była niedziela, piękna pogoda. Przy żadnym zamku nie spotkaliśmy takiego targowiska - poczuliśmy się jak za czasów Kazimierzowskich, a my na swoich rumakach wjeżdżaliśmy do zamku. Zwiedziliśmy Górę Birów z drewnianą rekonstrukcją grodu, Sanktuarium Matki Bokskiej Skałkowskiej. Akurat był ślub - para młoda i goście na zewnątrz. Niesamowita sceneria.
Przez strażnicę Ryczów docieramy do zamku w Smoleniu, który też można zwiedzać. Do Pilcy musieliśmy jechać po zakupy, ale największemu wrogowi nie życzymy wracać z Pilcy do Smolenia, a tam właśnie mieliśmy nocleg. Kolejny dzień to przejazd Doliną Wodącej. Od wielu dni susza, a tam kałuże. Strach pomyśleć co by było po deszczach. Na trasie Miejsce Pamięci Narodowej poświęcone powstańcom styczniowym oraz żołnierzom AK z Oddziału "Hardego". Zamek w Bydlinie to niewielkie ruiny z okopami z Bitwy pod Krzywopłotami z 1914r. Ładnie zagospodarowane. W Jaroszowiec zjeżdżamy ze szlaku w kierunku miejscowości Klucze. Docieramy do Pustyni Błędowskiej - Róża Wiatrów. Jest samo południe, gorąco, na horyzoncie tylko piasek. Na sam widok temperatura podnosi się jeszcze wyżej. Odpoczywamy pod zadaszeniem, chłodzimy się przy pompie. Na szlak wracamy w zamku Rabsztyn ale drogą od Olkusza i już z daleka go widać. Zamek do zwiedzania, ale jest poniedziałek więc nie możemy tego zrobić. Mimo to udało się zdobyć pieczątkę w kawiarence. W Olkuszu podjeżdżamy do Bazyliki św. Andrzeja - obiekt do "Krajoznawczej". W Olkuszu ponownie zjeżdżamy ze szlaku. Naszym celem są Płoki - tam Sanktuarium Matki Bożej Rodzin Robotniczych - obiekt do "KOP". Tam też mamy nocleg dzięki uprzejmości i zaangażowani tamtejszego Sołtysa gdyż w tym rejonie nie mogliśmy znaleźć noclegów. Nasi gospodarze podpowiadają nam jak skrócić drogę omijając kolejny "wpych" i w Zawadach wracamy na rowerowy Szlak Orlich Gniazd. Warto zobaczyć drewniane kościoły w Racławicach i Paczółtowicach Sanktuarium Matki Boskiej Paczótowskiej. Szlak prowadzi przez Klasztor Karmelitów Bosych - Sanktuarium Matki Bożej Skaplerznej w Czernej - też obiekt do "KOP".
Dalej szlak prowadzi przez Krzeszowice i Tenczynek do zamku Rudno. Zamek do zwiedzania, ale pieczątki nie ma bo ktoś ukradł podczas jednej z ostatnich imprez. Z Rudna ładna asfaltowa ścieżka przez las i odbijamy ze szlaku w kierunku Rudawy. Szlak czerwony prowadzi w kierunku Krakowa, a my odbijamy na Ojcowski Park Narodowy. W Radwanowicach mieści się Fundacja św. Brata Alberta, a obok Fundacja Anny Dymnej "Mimo Wszystko". Nocleg mamy w schronisku młodzieżowym w Łazach. Mieliśmy szczęście. Po zakwaterowaniu zaczął padać deszczyk. To był ten dzień, kiedy Poznań i okolice zostały zalane. W kolejny dzień po raz pierwszy schodzimy do podziemi. Z Łazów przez skały Czarcie Wrota dojechaliśmy do Jaskini Wierzchowice - również obiekt do "Krajoznawczej". Z wszystkich jaskiń najbardziej nam się podobała z uwagi na swoje bogactwo i szatę naciekawą. Minęliśmy Jaskinię Nietoperzową, w której niegdyś mieszkała Horpyna - bohaterka Ogniem i Mieczem. Na wszelki wypadek nie wchodziliśmy tam :). Obraliśmy kierunek na Pieskową Skałę. Wykorzystaliśmy podpowiedź GPS, który poprowadził nas ścieżką przez pola młodych łanów zbóż. Niestety kończy się na bramie prywatnego gospodarstwa i tylko po ubłaganiu właścicieli mogliśmy przejechać przez ich podwórze. Są wściekli bo takich jak my jest mnóstwo. Pieskowa Skała to pierwszy i chyba jedyny zamek, do bram którego zjeżdżamy z góry. To kolejny ważny obiekt turystyczny, gdzie spędzamy sporo czasu. Oczywiście chwila koło Maczugi Herkulesa i zjeżdżamy do Ojcowa, przede wszystkim by zrobić zakupy. Po drodze mijamy uroczą kapliczkę Na Wodzie.
W Ojcowie okazuje się, że jest sporo punktów gastronomicznych ale nie ma sklepu. Noclegi mieliśmy w Woli Kalinowskiej, więc jedziemy i wiemy już, że tam jest sklep. Co z tego jeśli o tej godzinie na półce z pieczywem jest tylko bułka tarta :(. Kolejne dwa dni spędziliśmy w Ojcowskim Parku Narodowym i jego okolicach. Co za ulga móc jeździć bez obciążenia sakwami. Zaczęliśmy od zwiedzania zamku w Ojcowie. Nie jest to zamek na naszym czerwonym szlaku, ale też Kazimierzowski. Zwiedziliśmy Muzeum Przyrodnicze, Jaskinię Ciemną, Grotę Łokietka, byliśmy przy Bramie Krakowskiej. Poza granicami Parku zamek w Korzkwi, który obecnie jest w rękach prywatnych oraz zamek w Wiekiej Wsi - bardzo trudny do odszukania. Sobota - nadszedł dzień powrotu do domu. Około godziny 10.30 dojechaliśmy do Krakowa. Na dworcu kolejowym zostawiliśmy duże sakwy. Mieliśmy 6 godzin, które mogliśmy poświęcić na zwiedzanie. Udało nam się tylko być na Wawelu w zakresie arrasów, komnat królewskich i smoczej jamie. Trochę czasy spędziliśmy na Starym Rynku, Sukiennice, kwiaciarki i Kościół św. Anny. W podsumowaniu - był to bardzo wymagający wyjazd lecz nie żałujemy podjętego trudu. Wiele miejsc zobaczyliśmy, ale zapewne wiele jeszcze na tej trasie można by zobaczyć, np. nie starczyło nam czasu by być w urokliwych dolinach jurajskich. W przyszłości będzie warto zatrzymać się w Krzeszowicach, gdzie na wzniesieniu stoi okazały pałac Potockich. Spadkobiercy odzyskali własność i obecnie trwa remont. Podobno zachowało się bardzo dużo elementów wyposażenia. Oczywiście musimy powrócić do Krakowa i to nie na jeden dzień.
Mimo trudu zachęcamy do przejechania szlaku Orlich Gniazd tych, którzy jeszcze nie byli lub byli dawno temu. Zapraszamy do galerii.