Wyprawy KTR Sigma bliżej domu

IV Wiosna z Koziołkami "Cesarski Poznań" 16 - 18 maja 2014 r.

Już czwarty rok z rzędu została zorganizowana Wiosna z Koziołkami, a miejsce dla uczestników Wiesia znalazła w Gruszczynie w Stajni Podkowa. Oczywiście rowerzyści nie spali z końmi, których jest 50, lecz w hotelu o tej samej nazwie i w dobrych warunkach spędzili dwa dni. Każdy otrzymał odznakę i chustę wielofunkcyjną. Kolekcja odznak powoli uzyskuje wartość numizmatyczną - stały motyw to koziołki a zmienia się awers anonsujący tematykę, która była i będzie celem zwiedzania. Specjalnie dobrane kolory związane tematycznie z danym okresem cieszą oko i sprawiają sympatyczne wrażenie estetyczne.

Cykliści w ilości 110 osób zostali wieczorem podjęci poznańskim przysmakiem - gzikiem posypanym szczypiorem z pyrkami w mundurkach. Załatwiony przez członka Sigmy człowiek - orkiestra dał potężnego muzycznego czadu z takimi bajerami jak dymy sceniczne i światła dyskotekowe. Dobrze dobrane melodie z coraz większym ładunkiem temperamentu, pobudzały tańczących do niezłego wysiłku, ale to akurat dla nas mających silne nogi nie stanowiło dużego problemu.

Rano zbiórka o godzinie 8, każdy otrzymał sznekę (drożdżówkę) a całość została podzielona na 6 grup. W tym dniu zostało zaplanowane zwiedzenie Zamku Cesarskiego oraz Opery Poznańskiej. Czekający przewodnicy od razu podzielili nas na odpowiednią ilość osób i nie zwlekając oprowadzali po różnych komnatach opowiadając różne ciekawe historie z tym związane. W oczekiwaniu na przyjazd Hitlera w czasie działań wojennych została przygotowana duża sala, aby petenci wchodząc musieli pokonać kilkanaście metrów a wychodzący na zewnątrz balkon podobno od podłogi był ogrzewany. Na szczęście to indywiduum nie skaziło Poznania swą obecnością. Z przyjemnością można także oglądać pięknie zadbane parki i ogrody otaczające zamek. Według opinii zwiedzających a są oni z całej Polski - Poznań pięknieje z roku na rok i tak trzymać.

Z kolei inny przebieg miało miejsce w Operze Poznańskiej. Wszyscy wygodnie zasiedli na widowni i podziwiając wystrój wysłuchali ciekawej prelekcji na temat czy to historii, czy ciekawych zdarzeń w wykonaniu Dyrektora Technicznego. Następnie wpadliśmy w ręce dwóch fascynatów teatru Pani Małgosi i Pana Jakuba. Oprowadzając nas po zapleczu Opery z niesamowitym zaangażowaniem i werwą opowiadali o działalności, o przygotowaniach do danej premiery a także o przesądach i anegdotach z tym związanych. Jakiś solista chodząc na szczudłach - tak sobie życzył reżyser, rozdarł spodnie na samiutkiej tyli. Nie dość, że śpiewał, chodził na szczudłach to mógł to robić tylko przodem zasłaniając przy okazji garderobianą trzymającą spodnie w garści, które były skłonne mu opaść. Na zakończenie wszyscy otrzymali ciepły obiad z cateringu a z braku stołów turystycznie spożyli czy to na balustradach lub siedząc na podłodze. Powrót trasą przez Poznań obok Starego Browaru, przez most Rocha, nad Maltą i dalej szlakiem do Gruszczyna gdzie mieściła się baza. W drodze powrotnej lunął na nas dość mocny deszcz, na szczęście tylko kilkanaście minut. W gwarze rowerowej, gdy buty nie są przemoknięte to nic złego się nie stało, gdyż po ulewie ciepły wiatr nas dokumentnie obsuszył.

Wieczorem także przy muzyce sigmowcy grilowali kiełbasę a także pyrki z dnia poprzedniego. Na każdego przypadały dwie kiełbaski biała i śląska a jeśli ktoś miał jeszcze ochotę to bez zastrzeżeń od dyrekcji dostawał. Osobny dar z RSP Przetwórstwa Owocowo-Warzywnego z Dąbrówki k/Poznania, jakże pięknie udekorował stół i dał możliwość spróbowania jarzyn i sałatek warzywnych bez jakiejkolwiek chemii - smaki wyborne. Tańce, swawole, konkursy zajęły czas do późna w nocy.

O 9 rano ogłoszenie wyników konkursów ze znajomości gwary poznańskiej, rozwiązania krzyżówki oraz rzutu beretem. O dziwo biorący udział w znajomości gwary wykazali dużą wiedzę a krzyżówka to już była praca zespołowa. Do klasyki należy zdobywanie pierwszych miejsc przez Renatę i tym razem statystyka nie zwiodła. Statuetkę za najliczniejsze uczestnictwo otrzymał klub OTKKF "Bicykl" z Bobolic. Na zakończenie wszyscy odśpiewali sto lat Krysi, która oczywiście ukończyła 18 lat. Chętni a było to 39 osób zwiedzili Wierzenicę. Także po drodze lunął dosyć rzęsisty deszcz na szczęście niedługo i tym razem papcie nie były mokre. Wejście na wieżę widokową, niestety z tytułu zachmurzenia widzialność była ograniczona i ostatnia już propozycja - zwiedzanie drewnianego kościoła w Wierzenicy i darmowa kawa z wafelkiem. Ciężka praca Wiesi i doskonała współpraca sigmowców dawały i daje kapitalne wyniki tej może ciekawej, ale i żmudnej logistycznej składance. Największą zapłatą za to jest wdzięczność uczestników, ich niekłamana radość i świetna zabawa. To wszystko udokumentowane zdjęciami daje prawdziwy obraz dobrze spędzonego czasu w tak licznej grupie. Mam durne marzenie a jakby tak oddać władzę tym wszystkim rowerzystom organizujących przeróżne zjazdy, spotkania itd. - byłby to kraj miodem i mlekiem płynący - eh. Zapraszamy do galerii.

©Michał