"Wolne słowo" w KTR Sigma

ŻERKÓW 18.10.2013 - 20.10.2013 - Dziwne zakończenie sezonu

Z coraz większą obawą zaczynam pisać o różnych zjazdach świetnie zorganizowanych i nienagannie poprowadzonych. Prawie cały czas spotykam się z krytyką, że nadmiernie chwalę, że powinienem przyłożyć organizatorom, a jedna opinia całkowicie mnie zaskoczyła - dlaczego mam czelność opisywać to wszystko nie będąc członkiem "Sigmy". Szczerze mówiąc te wypowiedzi mnie tylko inspirują do jeszcze większej dawki pochwał - które się organizatorom absolutnie należą, mówiąc kolokwialnie "jak psu zupa". Ale dobrze - czytelnik jest najważniejszy i niech mu będzie.

Wiesia nie wiedząc co zrobić z nudów przez kilka miesięcy bredziła o zakończeniu sezonu rowerowego - w tym roku najlepiej w Żerkowie. Od niechcenia podzwoniła sobie kilkanaście razy, przegadała bezsensownie parę godzin z różnymi ludźmi a zwłaszcza z Prezesem "Sigmy" i do końca wymyślała dziwne problemy. Dzień wcześniej od niechcenia zakupiła mięso i do późna nocy zasmradzała nie tylko swoją kuchnię ale korytarz i przy okazji mieszkania innych lokatorów, gotując idiotycznie w małej kuchni dla 20 osób. Do tego porąbanego w samej rzeczy pomysłu przyłączyli się inni wariaci, którzy myślą że robią komuś dobrze. Jola nie szanując ciszy nocnej, przywozi niepotrzebnie ciasto oraz jakieś słodkawe pierogi z brzoskwinią i denerwując się brakiem zakalca każe dostarczyć na miejsce spotkania. Już na miejscu Rysiek kompletnie bez pomyślunku organizuje dwa wyjazdy w piątek i w sobotę i w zwiedzanych kościołach bezprzykładnie molestuje księży o przedstawianiu historii z nimi związanych. Księża zamiast się jąkać, wściekle zanudzać - jak na złość mówią ciekawie i piękną polszczyzną. Już prawie można było w nerwy wpaść - w każdym kościele czekał ksiądz i koniecznie chciał jak najwięcej opowiedzieć.

W sobotę pożal się Boże jakaś wspólna kolacja - parę osób bredziło coś o tradycji i że będzie fajnie - a to ci dopiero kawalarze. Co można zrobić za pięć złotych - to nawet bar mleczny bardziej się ceni. Kasza jak w wojsku, dużo jarzyny i mięsa - kto sprawdzi skąd pochodziło. Uczestnikom pozbawionych smaku nawet pasowało i chętnie zajadali - tylko współczuć. Aby dobić towarzystwo Ewa bezsensownie upiekła dobre ciasto - przepraszając za brak zakalca.

Nie ma sensu sumować - lub sigmować - totalna lipa, jeszcze raz lipa i tylko niezrozumiałe zadowolenie wszystkich ten obraz mocno zaciemnia.

©Michał

Podsumowanie roku 2009

Zawsze gdy spotykam się jakimkolwiek podsumowaniem, a w tym wypadku dotyczącym naszego klubu, napotykam wewnętrzny opór. Czy mam chwalić czy ganić, czy hymny pochwalne, czy siermiężna prawda. Postaram się jednak na to odpowiedzieć. Rok 2009 osobiście uważam za udany i to dzięki dotrzymaniu terminu wyjazdu i zakończenia wyprawy "Rowerowy zjazd rzeką Wisłą i nie tylko".

Moim staraniem jest propagowanie klubu "Sigma" organizując eskapady od inauguracji w marcu w Zajączkowie do zakończenia sezonu w październiku w Łosińcu. Dzięki tym samym koszulkom jesteśmy rozpoznawalni praktycznie już w całej Polsce. Redaktor Piotr Kurek jako sprawozdawca sponsorowanych wyjazdów i medialny propagator sportu rowerowego, który uwielbia wymieniać nazwiska znanych i popularnych postaci światka rowerowego o dziwo zauważył nas i zaczął wymieniać nie tylko klub "Sigma" ale także moje imię i nazwisko. Uśmiecham się tylko do tego bo nie lubię szumu medialnego, ale w zakamarkach psychiki troszkę łechce moją próżność.

Także wyznacznikiem coraz większej naszej popularności jest deklarowanie się nowych członków, których przyjmować będziemy na naszym otwarciu sezonu , a chętnym proponujemy najpierw spotkanie, wspólne wyjazdy i po obopólnej zgodzie zostaną zaprzysiężeni. Ta praktyka stosowana od samego początku sprawdza się.

Dziękuję Robertowi za kapitalnie prowadzoną stronę internetową a Włodkowi, Generałowi, Cześkowi i innym za stały serwis fotograficzny. Brakuje jeszcze piszących relacje i nie wszystkie wyjazdy są opisane, ale i tak dziękuje już tym co napisali. Także dobrym sygnałem są nasze co miesięczne spotkania, gdzie zaczyna brakować miejsca przy stole. Dużo śmiechu, ale momentami poruszane niewygodne i drażliwe sprawy. Jak to ładnie można powiedzieć - wszystko zostaje poukładane i jest na miejscu. Każdemu dziękuję za przebywanie razem, koleżeńskość, wspólnie przeżywaną radość i nie chcę wymieniać osób bo musiałabym wypisać wszystkich.

Jak zwykle w każdej regule jest wyjątek i tylko wymienię Wojtka, którego mi momentami brakuje a może i nam wszystkim. Brakuje jego energii, załatwiania różnych kłopotliwych spraw i zorganizowanych wyjazdów.

A teraz trochę statystyki: Średni wiek- nie będę liczyć, 17 czynnych członków a wśród nich mamy Nauczycielki, Lekarzy, Hrabinę, Księżniczkę, Generała, Sapera, Admirała, Abstynenta, Ścisłą Dyrekcję, Paparazzi, Prezesów a przede wszystkim Przodowników - wielu.

Stworzyła się solidna gromada łysych z tendencją do powiększania i co za tym idzie bardzo rozumnych (czy ktoś widział łysego barana). Niepełnosprawnych reprezentuje Bogdan i udowadnia i sobie i wszystkim że można jeździć na rowerze bez kompleksów i zahamowań. A że wywracając się nieskończoną ilość razy, wybrudzi się niemożebnie - tylko podziwiać siłę charakteru i wytrzymałość żony oraz pralki. Spektakularne upadki to moje bolesne spotkanie z brukiem który nie chciał ustąpić.

Na każde 100 kilometrów trasy, 80 km Andrzej potrafi nas poprowadzić przez piachy, bruki, moczary, trzęsawiska i inne wymyślne drogi by nie było nudno i chwała mu za to. Sumując to wszystko - mogło być lepiej czyli inaczej słowami Staśka "jest dobrze ale nie jest tragicznie", jednak uważam że był to solidnie przejechany i przepracowany rok. Na razie nie planuję wielkich zmian, ale korci mnie rozłożenie przygotowania poszczególnych imprez na osoby, które oczywiście wyrażą chęć podjęcia się i wykonania określonego zadania. Dużą aktywność wykazuje Beatka i Generał i oby zarazili tym wszystkich. Uważam rok 2009 za udany i na tym zamykam moje podsumowanie.

©Prezes - Wiesława Kil

V Zlot Miłośników Puszczy Drawskiej

Dopiero dziś w deszczowy, listopadowy wieczór udało mi się zebrać do napisania choć kilku słów z V Rajdu Miłośników Puszczy Drawskiej organizowanej przez klub DYNAMO Krzyż.Mimo, że tak póżno piszę to jednak wspomnienia nadal są bardzo wspaniałe i ciepłe. Tym razem Rajd organizował i prowadził przez dwa dni Krzysiek Lala. No ale nie mogło zabraknąć Daniela - prezesa klubu. Na trasie rajdu przewidziano małą niespodziankę. Niespodzianka była taka, że Daniel z żoną Angeliką ugościli Nas w ogrodzie nowo zakupionego domu w Żelichowie.

Nie zabrakło ciepłych, upieczonych przez Angelikę ciast drożdżowych,kawy, herbaty, wina własnej roboty Daniela, konkursów sportowych. W międzyczasie chłopacy przygotowali ognisko, gdzie cała nasza dwudziestoosobowa ekipa rowerowa posiliła się kiełbaskami z ogniska.Tak wspaniale ugościli Nas Wilki , że nie chciało się dalej pedałować. A przed nami jeszcze większa część trasy, która oczywiście jak to na rajdach Daniela musi biec lasami, piachami, zarośniętymi drogami......Gdy dojechaliśmy do schroniska w Gulczu, drzwi otwarła Nam 80-letnia pani, która opiekuje się schroniskiem....i turystami.Ugościła Nas własnej roboty dżemem i sokiem z pigwy, a przy tym dużo..... gadała,gadała,gadała.

Schronisko to dwie duże sale, w każdej po 10 łóżek i jeden zlew, na wszystkich z ciepłą wodą. Za to wieczorem pełna integracja do późna w nocy.......przy winie Daniela. W niedzielę wspólne śniadanie i w drogę powrotną. Bardzo lubię rajdy "U DANIELA", gdzie nieważne w jakich warunkach się śpi, czy jest ciepła czy zimna woda czy jest pogoda czy niepogoda zawsze dopisują humory, miło jest spotkać znajomych z Krzyża,Wielenia,Piły, Trzcianki, Drezdenka.

©Beata Nowicka

Na temat Otwarcia Nadwarciańskiego Szlaku Rowerowego słów parę...

W minioną sobotę czyli 12 września 2009 dane było mi uczestniczyć w Otwarciu Nadwarciańskiego szlaku Rowerowego, biegnącego z naszego ukochanego, zatłoczonego i niecierpiącego rowerzystów Poznania do Międzychodu. Impreza ta zorganizowana została dzięki fundacji ALL FOR PLANET należącej do grupy Allegro a sam rajd licząc 80 km kończył swój bieg we Wronkach.

Udało mi się zatem wyrwać od swoich domowych obowiązków typu wieczna walka z remontami, porządkami i innymi strasznymi rzeczami biorąc sobie za motto jakże pełne życiowej mądrości słowa mojego sąsiada "Jeszcze nikt taki się nie narodził co by całą robotę przerobił" i pojechałem z ponad dwustuosobowym składem rajdu w trasę do Wronek. Przybyłem na start piętnaście minut przed ósmą i od razu zostałem zaproszony przez Trzymającego medialnie w garści imprezę Piotra Kurka do pobrania zestawu startowego i wpisanie się na listę uczestników.

Na stracie zjawiło się wielu członków klubów turystyki rowerowej z Wielkopolski oraz uczestników niezrzeszonych a także kilku przedstawicieli naszych władz samorządowych, tych rzecz jasna, którym zależy na promocji swoich regionów a których łacno można rozpoznać po efektach ich pracy poruszając się rowerem chociażby po Puszczy Zielonce. Niechętnie to piszę, nie chcąc być posądzony o tendencyjność (co mi tam jestem administratorem tej strony to sobie pisze co chcę) ale duży plus dla burmistrza Murowanej Gośliny Tomasza Łęckiego, który przebył drogę do swojego miasta wraz z uczestnikami na rowerze. Trasa rajdu wiodła przez bardzo malownicze i ciekawe tereny nadwarciańskie, których nawet fragmenty warto zobaczyć podczas małych wycieczek rowerowych czy pieszych w gronie rodzinnym i z przyjaciółmi.

Opisywać trasy nie chcę gdyż wydane zostały profesjonalne materiały i przewodniki , dotyczące tego szlaku, chciałem tylko wyrazić swoje zadowolenie, z faktu uczestnictwa w tym rajdzie i przyznać muszę, że wszyscy uczestnicy ci, od których udało mi się zasięgnąć języka także. Rajd rozpoczął się punktualnie, przez wszystkie niebezpieczne odcinki dróg publicznych i na całej długości trasy grupę rowerzystów eskortowała policja i straż miejska, nad bezpieczeństwem medycznym i technicznym czuwał Akademicki Klub Turystyki Rowerowej Cyklista z Poznania, który sprawnie przychodził pomocą osobom potrzebującym takowej. Na mecie we Wronkach czekał na uczestników niezawodny zespół Republika Czadu, polowy warsztat naprawy rowerów, punkt promocji regionu oferujący przewodniki i mapy oraz doskonała kuchnia serwująca solidne i smaczne posiłki.

Miło jest gdy można napisać coś budującego i osobiście chciałbym podziękować pomysłodawcom, organizatorom: fundacji ALL FOR PLANET, członkom AKTR Cyklista i wszystkim wspierającym to ważne przedsięwzięcie wyrażając nadzieje, że nie ustaną oni w swoich wysiłkach abyśmy w przyszłym sezonie mogli spotkać się na wielkopolskich szlakach.

©Robert Błoszyk